Mołdawia to mały kraj leżący na południowym wschodzie, do którego dociera niewielu turystów.
Najbiedniejszy kraj Europy w którym żyje coraz mniej młodych ludzi z uwagi na emigrację zarobkową, przeciętne wypłaty nie przekraczają kwot 800 zł, emerytury oscylują w granicach rzadko przekraczających 250 zł miesięcznie.
Natomiast produkty w sklepach często są droższe nawet o 50-100% od cen które znamy w Polsce, ziemniaki kosztowały ok 4,50-4,90 zł za 1 kg, banany widzieliśmy w cenie powyżej 8 zł za 1 kg. Natomiast ceny ryb osiągają astronomiczne kwoty np. kilogram flądry w markecie Metro ( Makro ) to 31 zł , turbot kosztował 87 zł za 1 kg. Paliwo jest w cenie około 3,70 pln za 1 litr benzyny lub diesla. Bardzo tanie są papierosy i alkohol.
Do Mołdawii trafiliśmy w zasadzie przypadkowo gdy postanowiliśmy w kwietniu 2017 roku odwieźć znajomych do domu którzy tutaj pracowali.
Tak trafiliśmy do wsi Hiliuti rejon Falesti około 1600 km od naszego miejsca zamieszkania gdzie mieliśmy okazję spędzić 5 dni i w ten sposób poznać zwyczaje i życie miejscowej ludności.
Na każdym kroku spotykała nas niesamowita życzliwość, ciekawość i każdy chciał z nami się napić wina czy domowego samogonu i pokazać co jest najlepszego w ich kraju.
Będąc tam na miejscu widzieliśmy ogromną biedę i przepaść jaka jest pomiędzy polską wsią a mołdawską.
Po powrocie do Polski postanowiliśmy że jeszcze tam wrócimy i chcieliśmy coś zrobić aby chociaż w niewielkim stopniu pomóc najbiedniejszym dzieciom z Hiliuti.
Po kontakcie z dyrektorką szkoły otrzymaliśmy listę 26 najbiedniejszych dzieci które były jednocześnie bardzo dobrymi uczniami szkoły.
Za pośrednictwem platformy Facebook ogłosiliśmy zbiórkę gdzie celem było zebranie 26 wyprawek szkolnych. W bardzo szybkim tempie zebraliśmy wszystkie plecaki wraz z wyposażeniem szkolnym i ustaliliśmy termin wyjazdu który przypadł na pierwszą dekadę czerwca 2018 roku.
W roku 2019 po raz drugi postanowiliśmy odwiedzić Mołdawię i przy tej okazji jak w roku poprzednim nie jechać z pustymi rękoma.
Celem naszym było zebranie żywności i ubrań jesienno zimowych dla wybranych rodzin które poznaliśmy odwiedzając je rok wcześniej.
W tym roku do akcji na FB przyłączyło się wiele osób w tym pracownicy i funkcjonariusze Policji z którymi miałem okazję pracować do 2015 roku w Komisariacie Policji we Władysławowie i Komendzie Powiatowej Policji w Pucku zanim odszedłem na emeryturę, oraz tych których nie znam osobiście a są członkami stowarzyszenia międzynarodowego policjantów IPA Polska i pełnią służbę w różnych regionach kraju i bardzo chętnie przyłączyli się do pomocy. Szerokie wsparcie uzyskaliśmy także od pracownikow i dyrekcji firmy BMC z Władysławowa a także od osób z Polonii mieszkającej w Szkocji.
Do Mołdawii wyjechaliśmy 29 września 2019 roku prywatnym środkiem transportu, udało nam się uzyskać dokumenty w postaci darowizn, listów polecających z Fundacji „Za życiem” z Mołdawii oraz ze szkoły w Hiliuti.
Do granicy rumuńsko mołdawskiej dojechaliśmy 30 września 2019 roku po godzinie 22:00, o ile po stronie rumuńskiej odprawa trwała 3 minuty i bez żadnych pytań zostaliśmy przepuszczeni na stronę mołdawską.
Tutaj gdy celnicy zobaczyli załadowany do granic możliwości samochód i dokumenty które mieliśmy w języku mołdawskim ( rumuńskim ) zaczęli wymyślać sztuczne problemy w celu wymuszenia „opłaty tranzytowej” informując nas że jeśli posiadamy używane obuwie to możemy zawracać z powrotem. Z Ambasady Mołdawii w Warszawie przed wyjazdem otrzymałem e-mail informujący jakie powinienem posiadać dokumenty, oraz informacje iż dla dzieci poniżej lat 3 wolno przewozić rzeczy jako darowiznę ( pomoc humanitarną ) tylko w postaci rzeczy nowych. Z uwagi iż nasza pomoc była skierowana dla dzieci w wieku szkolnym posiadaliśmy przedmioty zgodne z obowiązującymi przepisami a wiec zarówno rzeczy fabrycznie nowe jak i używane w stanie bardzo dobrym.
Celnicy nie zwracali uwagi na żadne posiadane dokumenty i nadal twierdzili że mamy duży problem. Z uwagi na ich stanowisko powiedziałem że jestem policjantem i posiadam wszelkie dokumenty które powinny być wystarczające. Celnicy po krótkiej naradzie i pobieżnym sprawdzeniu samochodu pozwolili nam bez opłat przekroczyć granicę po uprzednim wykupieniu obowiązkowej winiety drogowej kosztującej 4€ na 7 dni.
Niestety „opłaty” które są tam na siłę narzucane na osoby przekraczające to normalne praktyki które spotykamy zarówno w Mołdawii jak i na Ukrainie i jest to patologicznym zwyczajem. Aczkolwiek będąc tam 3 razy, po raz pierwszy trafiliśmy na próbę wymuszenia „opłaty”
Po dotarciu do Hiliuti i nocy spędzonej u znajomych rano rozpoczęliśmy segregację przywiezionych rzeczy a mieliśmy tego wszystkiego ponad 350 kg i w pierwszej kolejności udaliśmy się do szkoły przekazać 5 piłek jako darowiznę oraz porozmawiać o potrzebach szkoły oraz sytuacji materialnej dzieci dla których zorganizowaliśmy pomoc.
Następnie z pomocą miejscowego znajomego dokonaliśmy zakupu 200 kg ziemniaków oraz bananów bo wiedzieliśmy że rodziców dzieci nie stać na zakup wydawałoby się tak popularnego owocu którego nie dostaniemy w żadnym sklepie w Hiliuti który z uwagi na wysoką cenę nie jest sprowadzany.
Po załadowaniu na samochód rozdzielonych partii żywności, ubrań i zabawek udaliśmy się już do domów konkretnych rodzin.
U Any Cimbriciuc zostaliśmy bardzo gorąco przyjęci, babcia Any koniecznie chciała napić się z Polakami samogonu 🙂 , tutaj dowiedzieliśmy się że choroba nowotworowa została zatrzymana i aktualnie Ana dochodzi do zdrowia.
Pojechaliśmy do domu Rodiona Turcanu który choruje na nowotwór górnych dróg oddechowych III stopnia gdzie przekazaliśmy rzeczy które przywieźliśmy dla niego specjalnie od osoby która rok temu ufundowała dla niego szkolne wyposażenie. Niestety stan Rodiona jest gorszy niż rok temu ale pomimo tego chłopak nie traci nadziei i walczy z chorobą. Na drugi dzień zawieźliśmy jemu i jego mamie dodatkową partię żywności. Rodion jest najlepszym uczniem w szkole, jego siostra postanowiła studiować medycynę w Kiszyniowie aby w przyszłości móc pomagać ludziom.
Rodion w bramie żegnając się z nami powiedział że na nadzieję na powrót do zdrowia i zaprosi nas na swoje wesele.
Następnie pojechaliśmy do Nicolety, Mihaeli i Liliana Cvasniuc dla których zebraliśmy bardzo dużo ubrań, dużo zabawek które przekazała koleżanka Agata z IPA Staszów oraz bardzo dużo żywności.
Drugiego dnia pojechaliśmy do rodzeństwa Garnisev, tam zastaliśmy tylko dzieci gdyż babcia pracuje do godziny 18:00, dzieciom przekazaliśmy posiadane zabawki Żaneta dostała wymarzonego konika Pony a Artiom spełnił swoje marzenia dostając wóz strażacki i kilka innych zabawek. Marzenia Artioma spełniła koleżanka Iwona z korpusu cywilnego KPP w Pucku, chłopak jak dostał do rąk samochód po prostu odleciał co udało nam się uchwycić na zdjęciach.
Żaneta otrzymała dodatkowo plecak z całkowicie nowym wyposażeniem szkolnym który został przekazany przez koleżankę Agnieszkę z KP Władysławowo i jej męża Marka z KPP Wejherowo.
Wieczorem pojechaliśmy jeszcze raz i babci Garnisev przekazaliśmy resztę żywności oraz worków z ubraniami dla nich. Babcia Anna pamiętała nas po imieniu chociaż widzieliśmy się tylko raz w 2018 roku przez bardzo krótką chwile, była bardzo szczęśliwa i wzruszona.
Wieczór zakończyliśmy w domu pani dyrektor szkoły gdzie ugoszczono nas w typowo mołdawskim stylu a w rozmowie skierowano do nas prośbę czy byłaby możliwość zorganizowania pomocy dla szkoły poprzez zakup kompletów piłkarskich strojów sportowych dla szkolnej reprezentacji ( koszulki, spodenki, getry ) co byłoby naszym celem na rok 2020.
Podróżowanie z jednoczesną opcją pomocy jest bardzo fajnym sposobem na poznawanie ich obyczajów i codziennego życia zwykłych ludzi a jednocześnie daje poczucie dużej satysfakcji z możliwości spełnienia marzeń innych dzieci.
Mołdawia być może nie posiada zbyt wielu zabytków, nie ma tam lasów, autostrad czy pięknych miast ale na pewno ma w sobie coś co w naszym dzisiejszym świecie jest coraz rzadsze – zwykła gościnność, otwartość i serdeczność obcych ludzi.
Mariusz Koralewski
członek IPA sekcja Gdańsk