Sri Lanka to kompletnie inny świat. To pierwsze, co nasuwa się na myśl, kiedy wychylasz się przez okno pociągu przemierzającego wzgórza pełne krzewów herbacianych. Myśl o tym, że znajdujemy się w kompletnie innym kręgu kulturowym, kontynencie i strefie czasowej towarzyszy nam od początku wyjazdu na 6. Seminarium dla młodych policjantów IPA. Już nawet przesiadka w Dubaju była czymś nietypowym, a zwłaszcza spacer przez najdłuższy terminal pasażerski na świecie, gdzie słychać miks wielu, wielu języków.
Lądowanie w Kolombo i następnie szybki przejazd na dworzec kolejowy, gdzie dosłownie 3 minuty przed odjazdem udaje nam się kupić bilet do Kandy, czyli miasta położonego w południowo-centralnej części wyspy. To właśnie stamtąd musimy ruszyć w podróż najbardziej znaną linia kolejową na Sri Lance. Jednak wcześniej jemy obiad w muzułmańskim barze, gdzie spotykają się tylko lokalni mieszkańcy. Następnie spacer po mieście i zwiedzanie jednej z wielu świątyń z ogromnym pomnikiem Buddy. Potem powrót do hotelu, gdzie nie ma sensu się rozpakowywać, bo następnego dnia trzeba wstać przed 3. w nocy, aby kupić bilet na pociąg do Ella.
Czy warto było zerwać kolejną noc? Bezsprzecznie tak! Widoki były po prostu genialne! Choć słońce wstało dopiero po kilku godzinach, to wówczas rozpoczął się swoisty spektakl odcieni zieleni i niepowtarzalnych pejzaży skąpanych w porannej mgle. Mijaliśmy wodospady, pokonaliśmy dziesiątki mostów i tuneli, podróżując w wagonach, które najlepszy czas miały już dawno za sobą. I można było nawet przymknąć oko na to, że odległość ok. 140 kilometrów między miastami pociąg pokonuje w ponad 10 godzin. Godzin wypełnionych pięknymi widokami, których pewnie nie ma nigdzie indziej na świecie.
W Ella pierwszy raz skorzystaliśmy z tuktuka, czyli trzykołowej rikszy, która jak żaden inny pojazd nadaje się do przemierzania lankijskich dróg. Uznaliśmy, że choć do tej pory poruszaliśmy się głównie pieszo, to tym razem warto skorzystać z usług jednego z wiecznie nagabujacych kierowców. Pokonanie kolejnych wzniesień w drodze to hotelu byłoby zbyt męczące i czasochłonne, zwłaszcza że plany mieliśmy bardzo ambitne.
Zdobyliśmy Little Adam’s Peak, gdzie zjechaliśmy z kilkusetmetrowej tyrolki, i choć kosztowała aż 25 dolarów (jak na Sri Lankę to naprawdę duże pieniądze!), to było warto. Potem szybki spacer na malowniczo położony Nine Arch Bridge, czyli miejsce, które odwiedzają nie tylko turyści, ale też Lankijczycy, aby złapać w kadr jadący po nim pociąg. Nam również się to udało, choć całkowitym przypadkiem. Wieczór minął na rozmowach z właścicielem hotelu i parą z Niemiec, która również zatrzymała się w tym samym obiekcie. Szybko okazało się, że życie w różnych częściach świata nie różni się tak bardzo, a niektóre problemy i sytuacje są wręcz uniwersalne.
Kolejny dzień rozpoczął się lokalnym śniadaniem, zjedzonym na tarasie, z którego rozpościerał się widok na otaczające Ella zbocza gór. Kolejny raz skorzystaliśmy z tuktuka, tym razem aby dotrzeć do Lipton’s Seat, czyli chyba najbardziej znanej plantacji herbaty na Sri Lance. Podróżując po wzgórzach pełnych krzewów herbacianych można było zobaczyć, od czego zaczyna się powstanie ulubionego naparu milionów ludzi na całym świecie. Widzieliśmy jak pracownicy zbierają listki do worków, które następnie ważą i transportują wąskimi dróżkami do fabryk, gdzie są m.in. suszone. Niestety, zmienna lankijska pogoda kolejny raz dała o sobie znać. Plantacja przywitała nas mgłą, która trochę uniemożliwiła dostrzeżenie jej ogromu. Mimo nisko zawieszonych chmur i tak zrobiła na nas ogromne wrażenie.
To nie był jednak ostatnia atrakcja tego dnia. Zgodnie z opracowanym planem mieliśmy bowiem jechać na południe wyspy, aby zobaczyć szerokie plaże Tangalle. Niestety, autobus odjechał nam dosłownie sprzed nosa i musieliśmy skorzystać ze swego rodzaju taksówki, którą pokonaliśmy malowniczą trasę przez interior, gdzie praktycznie nie widać było żadnych turystów. Turystów nie było także w samym Tangalle, gdzie nocowaliśmy w małym, rodzinnym hoteliku nad brzegiem oceanu. Obejrzeliśmy też port pełen kolorowych kutrów i zjedliśmy wyłowione przez lokalnych rybaków ryby.
Ostatni dzień przed seminarium to podróż autobusem do Matary, jednej z większych miejscowości na zachodzie wyspy. W autobusie ani przez chwilę nie cichła lokalna muzyka, dodatkowo okraszona migającymi kolorowymi lampkami, które wypełniały środek pojazdu. Po zakwaterowaniu w hotelu podjechaliśmy jeszcze do nieodległej Mirissy, która słynie z przepięknych plaż. Niestety, załapaliśmy się na dość mocny wiatr i deszcz, lecz nawet mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, szerokie, piaszczyste plaże pełne palm, robiły wrażenie.
Nocny spacer po portowej Matarze, śniadanie nad brzegiem oceanu, podróż autobusowym ekspresem do gwarnego Kolombo i… początek seminarum!
Seminarium rozpoczęło się od zakwaterowania w hotelu położonego, a jakże, nad brzegiem oceanu. Z pokoju rozpościerał się widok na panoramę największego miasta na Sri Lance, gdzie żyje kilka milionów ludzi. Poznaliśmy też innych uczestników spotkania, wśród których byli funkcjonariusze z Holandii, Danii, Estonii, Kenii, Republiki Południowej Afryki, Kanady, Hiszpanii, Izraela, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Cypru i my, dwóch aspirantów z kraju nad Wisłą. Absolutnie genialne było to, że wszyscy, bez wyjątku, okazali się świetnymi ludźmi i pasjonatami swojej pracy. Wśród nich byli funkcjonariusze typowej służby patrolowej, ale też sztabowcy, kontrterroryści i eksperci od przestępczości gospodarczej. Już pierwsze rozmowy pokazały, że są to ludzie, którzy znają się na swoim fachu i mogą o nim mówić godzinami. Tak też było, nawet podczas uroczystej kolacji, podczas której zostaliśmy oficjalnie przywitani przez kierownictwo lankijskiej Sekcji IPA, ale również Komendanta Głównego Policji Sri Lanki. Dane nam było obejrzeć także pokaz tradycyjnego lankijskiego tańca oraz posłuchać szlagierów granych przez policyjnych muzyków.
Podczas kolejnych dni organizatorzy zadbali o to, aby żaden z uczestników nie mógł narzekać na nudę, nawet podczas wykładów, które dotyczyły współczesnych zagrożeń terrorystycznych oraz doświadczeń Sri Lanki na polu walki z terroryzmem. Niestety, w ostatnich latach doszło do kilku zamachów, jednak szybko namierzono sprawców i postarano się, aby w przyszłości zapobiegać tego typu wydarzeniom.
Jednak chyba największą atrakcją była możliwość uczestniczenia w 156. Święcie Policji Sri Lanki. Wydarzenie, w którym udział wzięły najwyższe władze państwowe z Prezydentem na czele. Policjanci z IPA mieli okazję z trybuny przeznaczonej dla VIP-ów zobaczyć nie tylko musztrę paradną w wykonywaniu lankijskich funkcjonariuszy, ale też sprzęt i umiejętności doborowych jednostek w tym Special Task Force (o którym będzie jeszcze sporo w dalszej części). Impreza miała całkowicie inny przebieg, niż to ma miejsce w Polsce, a pokazy artystyczne w czasie monsunowego deszczu wzbudzały zachwyt wśród chyba wszystkich widzów tego niesamowitego wydarzenia. Uroczystości w Colombo były również świetną okazją do wspólnych zdjęć policjantów z IPA z mundurowymi z Sri Lanki, ale też m.in. z Ministrem Bezpieczeństwa Publicznego. Kilkugodzinna ceremonia na pewno zostanie w pamięci, bo to wydarzenie, w którym raczej nie będzie okazji uczestniczyć ponownie.
Kolejne dwa dni wypełnione były wykładami oraz pokazami umiejętności elitarnej Special Task Force, jednostki, której zakres kompetencji daleko wykracza poza typową policyjną pracę. To najlepsi z najlepszych, którzy ochraniają najważniejsze osoby w państwie, zatrzymują najgroźniejszych przestępców i zwalczają terroryzm. Ci prawdziwi profesjonaliści w swoim fachu pokazali nie tylko, jak potrafią szturmować pomieszania, czy błyskawicznie zjeżdżać na linie, ale też do perfekcji opanowali wykorzystanie służbowych glocków i pistoletów maszynowych MP-5. Funkcjonariusze tej jednostki pokazali również swój sprzęt, w tym popularne wśród służb motocykle, a także przeprowadzili swoisty pokaz kaskaderski na jednośladach.
Po zakończeniu części praktycznej, podczas której uczestnicy również mogli przetestować wyposażenie lankijskiej jednostki, nastąpiło zakończenie tej części seminarium oraz wręczenie pamiątkowych dyplomów. Policjanci z IPA nie ukrywali, że byli pod ogromnym wrażeniem poziomu organizacji całego wydarzenia.
Przedostatni dzień poświęcony był na zwiedzanie Sri Lanki, w tym słynnego sierocińca dla słoni oraz świątyni z jedną z najważniejszych relikwii – zębem Buddy. Zakończył się uroczystą kolacją z przedstawicielami dowództwa lankijskiej policji.
Kolejny dzień to już koniec i powrót większości policjantów do swoich bardzo odległych krajów. Seminarium to naprawdę niesamowite doświadczenie, którego nie udałoby się przeżyć, gdyby nie IPA i jej motto – servo per amiceco. Jestem przekonany, że na Sri Lance miały swój początek policyjne przyjaźnie z funkcjonariuszami z dosłownie całego świata.
26-godzinna podróż powrotna, z lądowaniem na Malediwach i w Dubaju też była swoistą przygodą, podczas której dane nam było zobaczyć najwyższy budynek na świecie znajdujący się w mieście, które swoimi wieżowcami zrobi wrażenie na każdym, kto je odwiedza. I niestety, lądowanie w Warszawie było końcem tej niesamowitej, przesyconej niepowtarzalnymi chwilami podróży na drugi koniec świata. Podróży, podczas której można było w mundurze polskiej Policji spotkać się z funkcjonariuszami z całego świata, którzy codziennie w swoich krajach dbają o bezpieczeństwo jego mieszkańców.
Chcielibyśmy szczególnie podziękować organizatorom Seminarium, ale także Sekcji IPA Polska, a przede wszystkim Dolnośląskiej Grupie Wojewódzkiej IPA z jej prezesem, Bartłomiejem Majchrzakiem na czele, dzięki której mogliśmy uczestniczyć w tym niesamowitym wydarzeniu.
Krzysztof Marcjan
Piotr Cebulski